Quantcast
Channel: GAMEMAG.PL » Aleksander FrankGAMEMAG.PL
Viewing all articles
Browse latest Browse all 10

The Binding of Isaac – Recenzja

$
0
0

Przez ostatnie kilka lat można było zauważyć powrót różnych, dawno wymarłych gatunków gier: platformówki, RPG, dungeon crawler, ale nie wszystkie zdołały powrócić. Dobrym przykładem jest oryginalny The Legend of Zelda. Gra była na swój czas rewolucją – duży, otwarty świat pełen potworów, tajemnic i skarbów. Lecz z czasem, gdy wyszły dalsze części, oryginał wydawał się coraz gorszy.

Ale to nie był problem dla Edwarda McMillena. Twórca Meat Boya, wraz z Florianem Himsl, wziął przedwieczny pomysł Miyamoto i zamienił go w The Binding of Isaac, grę, która jest naprawdę magiczna.

Inspirowana biblijną opowieścią o Abrahamie i Izaaku gra otwiera się jednym z najbardziej niepokojących filmików, jaki kiedykolwiek widziałem. Przedstawia nam Isaaca i jego mamę jako szczęśliwą rodzinę. Lecz pewnego dnia, Bóg przemówił do niej (a potem po raz drugi i trzeci) i w końcu zażądał ofiary – jej syna. Ten, zrozpaczony, desperacko szuka jakiejś ucieczki i znajduje ukryte wejście do swej piwnicy. Wchodzi do niej i rozpoczyna się jego misja.

Tym samym kończy się fabuła. Nie będzie tu żadnych dramatycznych perypetii lub zwrotów akcji. Ale uwierzcie mi – to wystarczy.

Większość gry spędzimy w podziemiach domu Issaca – piwnicy, lochach a nawet katakumbach. Każdy poziom przypomina loch z pierwszego The Legend of Zelda: zestaw prostokątnych pokoi, prowadzących w końcu do bossa. Do tego pokój ze skarbem oraz sklepik są gwarantowane. Można też znaleźć biblioteki, kasyna, mini-bossów i wiele, wiele innych. Warto też zaznaczyć, że każdy poziom jest generowany losowo – jego rozkład, skarb, przeciwnicy i boss zmieniają się za każdym razem. Czasem dostaniemy wszystko, czego nam potrzeba – zwiększenie życia (symbolizowane zeldowymi serduszkami), ulepszenie ataku lub przydatne zaklęcie, lecz czasem będziemy zdani tylko i wyłącznie na nasze umiejętności.

Sama gra jest dość prosta. Isaac może się poruszać w ośmiu kierunkach, strzelać w czterech oraz korzystać ze swych przedmiotów. Ale czym jest nasza broń? Otóż, jako że jego mama chciała go zabić, to biedny Isaac cały czas płacze. Nie może się wręcz powstrzymać, ale przemienia swoją słabość w siłę – strzela swoimi łzami. Dość dziwny pomysł, ale dodaje grze charakteru. Do tego dochodzą standardowe bomby, służące do niszczenia przeszkód, oraz klucze, które otwierają nam zamknięte drzwi.

Przedmioty, które znajdziemy, są przeróżne – niektóre ulepszają statystyki, inne dodają nam magicznego pomocnika, a inne zmieniają łzy (np. na łzy szczęścia). Każdy jednak odbija się na wyglądzie bohatera – w końcu będzie wyglądać jakVoltron. Czasem można stworzyć coś na prawdę przerażającego.

I tu właśnie leży moc gry – za każdym razem przeżywamy świetną przygodę. Zaczynamy nie mając niczego, a kończymy przeładowani, gotowi na epicką bitwę z mamą.

Pierwsze kilka przejść zawsze daje nam coś nowego – gra ma 13 zakończeń. Każde odblokowuje przedmiot, poziom lub nawet postać. Ilość sekretów jest oszałamiająca – sześć postaci (między innymi Judasz i Kain), chmara bossów i wszelkie nowe przedmioty – gra się długo nie nudzi.

Warto jeszcze zaznaczyć świetną otoczkę. Styl graficzny jest klasycznym McMillenem – każdy, kto grał w jego gry, od razu go rozpozna. Można by spokojnie zrobić z tego kreskówkę. Świetnym dodatkiem jest również muzyka Danny’ego B. Genuisz soundtracków indie znów stworzył arcydzieło.

The Binding of Isaac jest jedyne w swoim rodzaju. Gra jest przepełniona głupotą (m.in. kupy porozmieszczane po piwnicach), humorem i świetną zabawą. Jest to gra w najczystszym swoim znaczeniu. Biorąc pod uwagę jej niską cenę – naprawdę warto ją wypróbować.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 10